Czy będzie rewolucja w skokach narciarskich?

0
61
archiwalne zdjęcie polskiej skoczni; Twitter/KochamySkoki

Zacznijmy od początku chodzi o współczynnik masy ciała (BMI) skoczka narciarskiego. Konkretnie o zmianę w przepisach i podniesienie wartości tego współczynnika.

Jak wygląda to teraz?

Obecnie wartością graniczną współczynnika masy ciała (BMI) jest w świecie skoków liczba 21. Tak długo, jak zawodnicy utrzymują go na tym właśnie poziomie, mogą skakać na nartach o maksymalnej, dopuszczalnej długości. W przypadku, gdy podczas ważenia ich współczynnik okaże się niższy, narty są skracane. Co ciekawe – skoczka waży się w kombinezonie i butach.

Przeczytaj także: Eukonkanto czyli Mistrzostwa Świata w Noszeniu Żon

Wprowadzenie do przepisów ograniczeń w kwestii wagi było odpowiedzią światowych władz na przesadne odchudzanie, stosowane przez niektórych zawodników. Najbardziej znanym przykładem jest Sven Hannawald, który cierpiał na anoreksję.  Obecne reguły pozwoliły uniknąć podobnych sytuacji, choć zdaniem niektórych nadal są zbyt łagodne, a kara w postaci skracania nart – niewspółmierna do korzyści, wynikających z niskiej masy.

Norweska telewizja NRK sondowała wśród trenerów możliwość podniesienia wartości współczynnika.

Za był między innymi pracujący ze Słoweńcami Robert Hrgota. -Myślę, że to dobry pomysł. Powinniśmy to wprowadzić – mówił.

Pozytywnie do pomysłu odniósł się także Thomas Thurnbichler, pracujący z Polakami – Kiedy myślimy o długich sezonach i wielu zawodach, łatwiej jest utrzymać się w dobrej kondycji fizycznej, jeśli ma się trochę większą wagę – twierdzi, dodając, że byłoby to dobre dla skoków narciarskich.

Zobacz także: Krótki i niezbyt udany występ Mbappe zakończony kontuzją

Jak się okazuje, nie wszystkim jednak taki pomysł się podoba. Pytany przez tę samą stację Daniel Andre Tande niechętnie odnosił się do zmian. – Każdego dnia pracuję, by być odpowiednio ciężkim. Dla mnie, walczącego o przybieranie na wadze byłaby to kara, podczas, gdy dla innych, którzy ją zrzucają, korzyść.  

Nieco bardziej zdystansowany był Alexander Stoeckl, który przyznał, że znalezienie optymalnego rozwiązania jest bardzo trudne.