Dramat na torze saneczkowym w Yanqin pod Pekinem. Reprezentant Polski Mateusz Sochowicz miał wypadek podczas treningu na torze olimpijskim.
Mateusz Sochowicz nie pojedzie na igrzyska olimpijskie w Pekinie, które zaplanowane są już na początek 2022 roku. Wszystko przez nieszczęśliwy wypadek na torze saneczkarskim w Yanqin, czyli na obiekcie, na którym będą odbywać się olimpijskie zmagania.
– Naszemu zawodnikowi zapaliło się zielone światło. Spiker ogłosił, że może jechać, ale nie otworzyła się bramka przejazdowa. Nasz zawodnik, przy dużej prędkości, uderzył w nią – powiedział w rozmowie z Onet Sport Janusz Tatera, sekretarz generalny Polskiego Związku Sportów Saneczkowych.
Polski Związek Sportów Saneczkowych wydał oficjalny komunikat w sprawie wypadku Mateusza Sochowicza. Przekazano w nim, że groźne zdarzenie miało miejsce w trakcie treningu na torze w Yanqin pod Pekinem.
„Mateusz podczas swojego ślizgu uderzył w zamkniętą bramkę przejazdową” – poinformowano.
W krótkim poście możemy też przeczytać, że prosto z toru trafił do szpitala, gdzie przechodzi szczegółowe badania.
„Wstępnie wiemy o złamaniu kości piszczelowej. Jesteśmy w kontakcie z trenerem kadry, konsulem RP w Pekinie i Centrum Operacyjnym MSZ, COMS – więc o stanie zdrowia Mateusza – będziemy informowali na bieżąco” – zapewnia związek.
Późniejsze badania wykazały, że jednak nie doszło do złamania.
– Nasz zawodnik nie ma jednak otwartego złamania kości piszczelowej prawej nogi, choć wizualnie tak to wyglądało. Uszkodzona jest rzepka w lewym kolanie. Mateusz jest już operowany – powiedział w rozmowie z PAP Marek Skowroński, trener naszej kadry.
Do wpisu załączono zdjęcie. Widać na nim Mateusza Sochowicza na noszach, znajdują się przy nim służby.
Całą sytuację w mocnych słowach komentuje Skowroński:
– To jest jedno wielkie sku*********o. Ważniejsze jest to, żeby ktoś nie zachorował na COVID-19 niż bezpieczeństwo zawodników. To, co mu zrobili, jest poniżej krytyki – powiedział w wywiadzie dla Onet.
Relacjonuje również, jak doszło do wypadku polskiego saneczkarza. – Okazało się, że wystartował, a poniżej było łączenie torów męskiego i damskiego. Są rury, które zamykają jeden z tych torów. Chińczycy, którzy tam stali nie otworzyli jednak tego zabezpieczenia – podkreśla.
Do wypadku doszło na początku ślizgu. Sochowicz mógł jechać około 50-60 km/h.