Przypomnijmy, w dniu wczorajszym Liverpool przegrał na własnym stadionie 2:5 z Realem Madryt. Królewscy wyróżniali się klasą, a oglądanie ich było przyjemnością. Ekipa z Anfield dała sobie wbić pięć bramek, prowadząc 2:0. Była to jedenasta porażka Liverpoolu w tym sezonie we wszystkich rozgrywkach.
W wielu innych klubach Klopp balansowałby na krawędzi po tak rujnującej sekwencji, ale nie ma szans na zwolnienie – i nie powinno być. Nie ma lepszego menedżera na świecie dla Liverpoolu, a ci, którzy żądają krwi, aby zobaczyć, jak człowiek traci pracę, powinni szukać gdzie indziej. To oficjalne stanowisko włodarzy klubu.
Przeczytaj także: QPR sprowadza legendę klubu
Mimo to, kolejna porażka i to w arcyważnym meczu nie zwalnia go z krytyki i zdumiewa to, jak Liverpool ciągle popełniał te same błędy w tym sezonie, umożliwiając przeciwnikom przebiegnięcie przez środek i skonstruowanie akcji ofensywnej.
Zobacz jeszcze: Świetny mecz Jana Bednarka dla Southampton
„Jeśli tracisz pięć bramek, musisz zbadać, dlaczego i jak” – powiedział były kapitan Steven Gerrard na antenie BT Sport. „To będzie surowe po tej porażce. Liverpool nie traci pięciu goli na Anfield. Trzeba zadać sobie pytanie dlaczego. To nie było wystarczająco dobre”.
Klopp uczynił Liverpool tak potężną siłą z elementem zaskoczenia. Przekształcił głodnych młodych mężczyzn, których odziedziczył, dodając takie gwiazdy, jak Mohamed Salah, Virgil van Dijk i Sadio Mane, którzy wiedzieli, że mogą się poprawić.
Zbliżające się odejście Juliana Warda ze stanowiska dyrektora sportowego, po niecałym roku na tym stanowisku, jest najwyraźniejszą oznaką niezgody.
Ktokolwiek przyjmie tę rolę, będzie musiał stawić czoła ogromnym wyzwaniom,. Mniejsza o Jude’a Bellinghama, wzmocnienie defensywy jest tak samo priorytetem – czy nie powinni gonić Josko Gvardiola z RB Lipsk? – pomogli napastnikom z Madrytu.
To, co wydarzy się latem, będzie fascynujące, ale to, co wydarzy się w kolejnych miesiącach, będzie równie znaczące, ponieważ Liverpool wygląda na kompletnie załamany, a upadek w drugiej połowie, gdy oszołomiona cisza kibiców gospodarzy stała się ogłuszająca był przerażający.
Trent Alexander-Arnold z pewnością nie jest kozłem ofiarnym wyniku, ale znowu obserwując go wczoraj wieczorem można się było zastanowić, gdzie podziała się ta siła natury z uśmiechem tak jasnym jak jego menedżera.
Pewność siebie Joe Gomeza załamała się, Virgil van Dijk zaczął znakomicie, ale pod koniec wyglądał na pustego. Środek pola – kiedyś tak barwnie określany jako „psy myśliwskie” przez Saula Nigueza z Atletico Madryt – nie wydaje się zdolny do pstrykania i gryzienia w wielkich meczach.