W szlagierze 27. kolejki Premier League, Manchester United zremisował z Liverpoolem 0:0.
Już w pierwszej minucie spotkania goście mogli zagrozić De Gei. Po zagraniu Younga do bramkarza, ten musiał zatrzymać piłkę ręką. Z rzutu wolnego pośredniego nie wynieśli jednak żadnych korzyści przyjezdni.
Kolejne minuty stały pod znakiem walki z obu stron niż stwarzania groźnych sytuacji. Intensywne spotkanie dostarczało jednak więcej urazów niż finalizowania ofensywnych akcji. Z urazami w ciągu pierwszych 30 minut zeszli Herrera, Mata i Firmino.
Choć Liverpool prowadził grę, najgroźniejszą akcję pierwszej połowy stworzyli gospodarze. W 40. minucie Lukaku wyłożył Lingardowi piłkę na sam na sam. Anglik chciał minąć bramkarza, jednak Alisson wyjął mu futbolówkę spod nóg.
W drugiej połowie lepsze wrażenie zaczął sprawiać Manchester United, który coraz częściej zaczął dochodzić do głosu. Liverpoolowi też zależało jednak na zwycięstwie i defensorzy musieli być bezustannie skupieni.
W 74. minucie Shaw wrzucił piłkę z rzutu wolnego, dotarła do Smallinga, który zgrał piłkę do środka pola karnego. Matip miał w tej sytuacji dużo szczęścia, gdyż wpakował piłkę do własnej siatki, ale gola anulowano ze względu na spalonego obrońcy United.
W doliczonym czasie gry gospodarze mogli nareszcie zmienić wynik meczu. Lukaku dośrodkował z prawej strony, jednak Smalling za mało zdecydowanie biegł do piłki i do niej ostatecznie nie zdążył.
Hit kolejki zdecydowanie rozczarował. Mimo, że obie drużyny miały motywację, by wygrać spotkanie, Liverpool mógł dzięki temu uzyskać trzypunktową przewagę nad City, a United pozostać na czwartym miejscu, to oglądaliśmy dużo więcej biegania i walki, niż konkretnych sytuacji. Bramkarze przez cały mecz pozostali praktycznie bezrobotni, z wyjątkiem sytuacji z końca pierwszej połowy. Tym samym podopieczni Kloppa mają jedynie punkt nad drugimi “Obywatelami”, z kolei piłkarze Solskjaera spadli na piątą pozycję, za Arsenal.
