Problem rasizmu w sporcie, a w szczególności w piłce nożnej, jest obecny od dawna. Wydawałoby się, że w 2019 roku, przy wszechobecnych kampaniach nawołujących do równości i drakońskich karach dla osób głośno manifestujących rasizm, nie będzie to jest kwestia tak powszechna. Włochy udowadniają jednak, że sytuacja nie zmieniła się przez ostatnie kilkanaście lat.
We wczorajszym meczu Juventusu z Cagliari, przez większość minut spędzonych na boisku Moise Kean, czarnoskóry napastnik 'Bianconerich’, musiał wysłuchiwać rasistowskich okrzyków. Po strzeleniu bramki na 2:0 w 85. minucie Włoch celebrował trafienie przed wściekłym zastępem fanów rywali.
Jeszcze większe poruszenie wywołała pomeczowa wypowiedź kapitana drużyny, Leonardo Bonucciego. Za całą sytuację obarczył po równo piłkarza, jak i kibiców rywali, argumentując to prowokowaniem przez Keana fanów Cagliari po strzelonym golu. Sęk jednak w tym, że Włoch był ofiarą rasistowskich okrzyków przez cały mecz, a nie na skutek “cieszynki”. Obrońca potem wytłumaczył się ze swoich słów, ale niesmak pozostał.
Młodego napastnika natychmiast wsparli różni zawodnicy, którzy w przeszłości byli adresatami podobnych zachowań, jak Matuidi i Sterling. Anglik i jego reprezentacja jeszcze w marcu na stadionie w Czarnogórze zmagali się z rasizmem wobec Danny’ego Rose’a i Calluma Hudsona-Odoi.
Kapitan 'Synów Albionu’, Harry Kane, zapowiedział nawet, że przy kolejnym takim zdarzeniu, jeśli będzie taka potrzeba, wyprowadzi swoich kolegów do szatni. Jest jeden z przykładów, kiedy zawodnicy czy trenerzy pokazują zdecydowane stanowisko w tej sprawie. W Premier League rozpoczęto nawet kampanię No Room For Racism, która ma na celu wyraźne zaznaczenie stanowiska ligi wobec takich postaw.