Alexander Kopacz chciał ścigać się w biało-czerwonych barwach, ale ostatecznie trafił do kanadyjskiego boba. Z Justinem Krippsem zdobył złoty medal igrzysk w bobslejowych dwójkach.
Congras à Justin Kripps & Alexander Kopacz d'avoir remporté la médaille d'or en
Bobsleigh 🥇 🇨🇦 ❤️ pic.twitter.com/Jwws3ytCHt— Elodie (ßelieber) 🇨🇦 (@elodie_1994) February 23, 2018
Pochodzący z Polski Alexander Kopacz wraz z Justinem Krippsem zdobył dla Kanady zdobył medal. Zostali mistrzami olimpijskimi w Pjongczang 2018 w bobslejowych dwójkach. Mistrzami zostali także Niemcy Francesco Friedrich i Thorsten Margis, którzy mieli identyczny czas – 3.16,86. Tym sposobem w tej konkurencji rozdano dwa komplety złotych medali.
Polacy w tej dziedzinie zajęli 24. miejsce. Kopacz w przeszłości chciał startować w biało-czerwonych barwach, jednak ostatecznie do tego nie doszło.
– Nie mogę w to uwierzyć, ale już wiem, że to nie jest sen, bo ten medal jest strasznie ciężki. To się stało. Jestem mistrzem olimpijskim. I to po czterech latach treningów. To niesamowite – opowiadał Kopacz w rozmowie z Onet Sport.
Zanim Kopacz zajął się bobslejem, uprawiał lekkoatletykę – pchnięcie kulą na poziomie uniwersyteckim.
– Nie byłem dobrym zawodnikiem. Najlepszym moim wynikiem, to było chyba 17 metrów – śmiał się.
To własnie na uniwersytecie zaproponowano mu, aby pomyślał o bobslejach.
– Posłuchał się ich i… zgłosił się nawet do ówczesnego pilota polskiej kadry Dawida Kupczyka, że chciałby rywalizować w biało-czerwonych barwach. Do tego jednak nie doszło, a Kopacz trafił do kanadyjskiego boba – informuje Polska Agencja Prasowa.
Od razu poczuł, że to jego nowa pasja. Po czterech latach treningu jest mistrzem olimpijskim. To pierwsze złoto dla Kanady w tej dyscyplinie u mężczyzn od ponad 20 lat.
W żyłach Kopacza płynie polka krew, pomimo że urodził się w Kanadzie – w miejscowości London, w prowincji Ontario. Świetnie mówi w naszym języku. Jego dziadkowie od strony matki wyemigrowali do Kanady po II wojnie światowej. Z kolei jego ojciec wyjechał z Polski do Kanady w 1982 r. Osiem lat później Alexander przyszedł na świat.
– Dlaczego tak dobrze mówię po polsku? Wszyscy w rodzinie staramy się dbać o ten język. Wiem, że czasem się mylę, ale w domu zawsze staram się rozmawiać z rodzicami po polsku. Zresztą chodziłem do polskiej szkoły. Byłem nawet polskim harcerzem. Uczyłem się też polskich tańców. Wszystko po to, by nie zapomnieć o swoich korzeniach – opowiadał w rozmowie z Onet Sport.
Bobsleista z polskimi korzeniami ma szansę na kolejny sukces w Pjongczangu. Wraz z kolegami wystąpi jeszcze w konkurencji bobslejowych czwórek.
Źródło: przegladsportowy.pl/sportowefakty.wp.pl/polsatsport.pl/PAP/tvn24.plZ
Zdjęcie główne: olympic.ca
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Pjongczang 2018: Justyna Kowalczyk i Sylwia Jaśkowiec na siódmym miejscu