Trenerska karuzela zwolnień w Ekstraklasie

0
567
Przemysław Szyszka / Lech Poznań Facebook

Ekstraklasa nie raz pokazywała, że na próżno można tu szukać logicznych działań zarządów klubów, jak i występów zawodników. Lider tabeli może wygrać wysoko z drugą drużyną, po czym w kolejnej kolejce przegrać z kretesem z zespołem zamykającym stawkę. Irracjonalne decyzje zarządów można by wymieniać godzinami, jednak trudno sobie przypomnieć drugi taki przypadek zwolnień trenerów, jaki miał miejsce w minionych dniach.

Czarną serię dla menedżerów w Polsce rozpoczął Adam Nawałka. Były selekcjoner Biało-Czerwonych poprowadził Lecha w zaledwie 11 meczach. Na wiosnę “Kolejorz” wygrał jedynie dwa z siedmiu spotkań. Pytanie tylko, czy można obwiniać trenera za takie wyniki, czy też jest to kwestia zawodników. Odpowiedź pojawiła się w zasadzie w kolejnym spotkaniu, przeciwko Pogoni, gdzie piłkarze Lecha nie mieli problemu z dobrym występem.

Następnego dnia do podobnego ruchu zdecydowali się działacze Legii, którzy zwolnili konfliktowego trenera, Ricardo Sa Pinto. W tym wypadku wydaje się to jednak dobrym pomysłem, gdyż Portugalczyk wydawał się błądzić po omacku. Tym razem należy się jednak zastanowić, dlaczego podjęto w ogóle decyzję o zatrudnieniu menedżera, choć jego postępowanie jest dość powszechnie znane.

Jeszcze bardziej absurdalne było zwolnienie Zbigniewa Smółki z Arki Gdynia, który wiedział o zakończeniu współpracy, podobnie jak media i kibice, przed rozpoczęciem derbów Trójmiasta z Lechią Gdańsk. Ostatni raz Arka wygrała… w listopadzie i nic nie wskazywało na to, by sytuacja się poprawiła. Klub jest zagrożony spadkiem, mając zaledwie trzy punkty nad miejscem przynoszącym relegację. Tego samego dnia zwolniono Franciszka Smudę z drugoligowego Górnika Łęczna, który poprowadził klub w jedynie dziewięciu spotkaniach, ale tylko trzy z nich wygrał.

Kolejny dzień, kolejne zwolnienie. Tym razem przyszła kolej na Kibu Vicunę z Wisły Płock, która znajduje się na przedostatnim miejscu w tabeli. Ponad 6 porażek w 8 meczach w 2019 roku to było za wiele dla działaczy klubu.

Po czterech dniach trenerskiej rzezi w Polsce nasuwa się jedno pytanie – skąd we włodarzach zespołów taki pośpiech w zwalnianiu menedżerów, a jeśli nawet nie było już inne możliwości, dlaczego zdecydowano się zakończyć z nimi współpracę na dwa mecze przed końcem fazy zasadniczej? Chyba, że szefostwo liczy na tak liczne w Ekstraklasie cuda, jednak powierzać wyniki zespołów losowi to raczej niezbyt dobry pomysł.