W miniony weekend byliśmy świadkami roszady na czele tabeli angielskiej ligi – po kilku miesiącach Liverpool stracił pozycję lidera kosztem Manchesteru City.
Podopieczni Jurgena Kloppa od początku sezonu pozostawali w czołówce. W 16. kolejce po ograniu na wyjeździe Bournemouth i porażce “Obywateli” z Chelsea wskoczyli na pierwsze miejsce, którego aż do wczoraj nie oddali. “The Reds” przegrali po raz pierwszy w sezonie dopiero pięć spotkań później, przeciwko City właśnie. Liderzy zdobyli nawet w szczytowym momencie siedem punktów przewagi nad drugim zespołem, kiedy piłkarze Guardioli złapali zadyszkę.
Przyszła jednak kolej na gorsze występy Liverpoolu. Od miesiąca nie stracili gola, jednak tak samo dobrze nie prezentuje się ofensywa. Z sześciu ostatnich spotkań ligowym aż cztery z nich zakończyły się one wynikiem remisowym. Co więcej, przeciwko Leicester i West Hamowi mimo początkowego prowadzenia, liverpoolczycy tracili później bramkę, przez którą nie uzyskiwali pełnej puli punktów. Tymczasem Manchester City przegrał ostatnio 29 stycznia, a każdy kolejny mecz wygrał.
Do końca sezonu pozostało dziewięć kolejek. “The Citizens” mają tylko jeden punkt przewagi nad drugim miejscem, a obie drużyny czeka podobnie trudny terminarz. Liderzy, licząc inne zespoły z czołówki, zmierzą się jeszcze z Tottenhamem i Manchesterem United, z kolei Liverpool podejmie “Kogutów” i Chelsea. Choć wszystko się jeszcze może wydarzyć, sytuacja przypomina sezon 2013/14, kiedy “The Reds” stracili szansę na mistrzostwo kraju w ostatniej chwili, mimo że wszystko wskazywało na ich pierwszy triumf od 1990 roku.
